Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi chrabu z miasteczka Warszawa. Mam przejechane 23689.92 kilometrów w tym 578.15 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.34 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

2019

button stats bikestats.pl

2018

button stats bikestats.pl

2017

button stats bikestats.pl

2016

button stats bikestats.pl

2015

button stats bikestats.pl

2014

button stats bikestats.pl

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy chrabu.bikestats.pl

Zaliczone gminy

mapa
Wpisy archiwalne w kategorii

>100km

Dystans całkowity:2631.60 km (w terenie 71.10 km; 2.70%)
Czas w ruchu:104:34
Średnia prędkość:25.17 km/h
Maksymalna prędkość:63.42 km/h
Suma podjazdów:1901 m
Maks. tętno maksymalne:198 (102 %)
Maks. tętno średnie:151 (80 %)
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:138.51 km i 5h 30m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
100.35 km 0.00 km teren
03:35 h 28.00 km/h:
Maks. pr.:50.03 km/h
Rower:Szosa

Zakończenie Sezonu Rondo Babka Team

Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 2

Na dzisiaj miałem kilka opcji:
- wycieczkę "Mazowsze zachodnię" organizowaną przez Pawrozika
- Szczepionkę, jesienną eskapade rowerową, czyli wypad mtb po Kampinosie
- zakończenie sezonu Rondo Babka Team

Pierwotnie planowałem jechać na rondo a czasy rozpoczęcia poszczególnych wycieczek i moja pobudka ułatwiły zadanie. Co nie zmienia faktu, że i tak się spóźniłem. Na szczęście grupa nie odjechała daleko.

W drodze do Palmir popadywało, zgodnie z prognozą intensywność miała być mniejsza, zaskutkowało to przemoczeniem "tyłów". Później był klasyk i spora kraksa. Przedarłem się przez ten gąszcz upadających kolarzy, ale dużo nie brakowało, żebym też leżał. Niestety dla niektórych było to tragiczne w skutkach. Złamany obojczyk, rozwalona głowa, plama krwi na asfalcie...
Nigdy nic nie wiadomo i dlatego zawsze wole mieć kask na głowie. Oczywiście w tym momencie skończyło się dla mnie ściganie, a raczej próba dojazdu z grupą.
Po kilkunastu minutach postoju ruszyliśmy z Bigergonią na Młociny gdzie była dobra zabawa przy ognisku.



Dane wyjazdu:
101.83 km 0.50 km teren
03:33 h 28.68 km/h:
Maks. pr.:41.13 km/h
Rower:Szosa

powrót z Szarłatu

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0

Powrót tą samą drogą co w piątek. Powrót do domu zajął 3:45h, lubię to!
Miasto zdecydowanie spowalnia. Na Radzymińskiej co chwilę światła. Wjechałem na 'ósemkę" za Radzyminem, a od znajomych wiem, że korek zaczął się kilka kilometrów wcześniej.

W tamtym roku zaczynałem od powrotu z działki znajomych (35-40km), później jechałem na weekend i z niego wracałem, czasem wybierałem dłuższe warianty.
W tym na tą samą działkę potrafiłem się wybrać po uczelni (~16) na chwilę i wrócić. Ten weekend to lokalizacja około 100km od Warszawy. Fakt, spora w tym zasługa szosówki, ale mimo wszystko odczuwam progres. :)

Dane wyjazdu:
113.65 km 0.50 km teren
04:06 h 27.72 km/h:
Maks. pr.:47.15 km/h
Rower:Szosa

Na weekend

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 0

Tuż przed wejściem do firmy słyszę dziwny dźwięk, w pierwszej chwili mam wrażenie, że jakiś liść obciera. Po zatrzymaniu, orientuję się, że dźwięk to psss i niestety nie ustaje. Chwilę później zlokalizowałem dziurę, po pracy czekało mnie łatanie.
Wiedziałem, że moją mikro-pompką nie będzie łatwo wtłoczyć dużo powietrza, więc nie męczyłem się zbytnio. Dopompowałem tyle, żeby dojechać do pobliskiego sklepu, tam skorzystałem z pompki stacjonarnej. W tym momencie doceniłem walory wyrobu, który posiadam w domu. Serwisowa pompka ledwie wtłoczyła 7 atmosfer, miałem duże obawy, że ją połamie. Majtała się.. jak nie powiem co. Jeszcze wizyta na Płockiej i można ruszać w trasę, obrałem wariant chyba najkrótszy z możliwych.
Na wyjeździe z Warszawy korki, ale kierowcy starali się robić mi miejsce.

W Radzyminie podczas omijania sznura aut z prawej strony, zatrzymała mnie machająca ręka kierowcy, od strony pasażera. Kierowca zagadał o bagażnik montowany do sztycy.
Porozmawialiśmy chwilę, samochody z przodu zdążyły odjechać, a Ci z tyłu nawet nie zatrąbili. Czuć, że to już nie Warszawa.

Za Radzyminem promienie zachodzącego słońca oblały pobliskie łąki, w rzeczywistości wyglądało to lepiej:
Rządza w Zawdach © chrabu


Tym razem jechałem z drugiej strony S-Ósemki, to i natknąłem się na pałac w Niegowie:
Klasztor w Niegowie © chrabu


Z Wyszkowa wyjeżdżałem po zmierzchy, wjechałem na dk nr 8. Pobocze było, ale często wybrakowane. Światła aut z przeciwka skutecznie mnie oślepiały. Nie polecam jazdy po nocy tą drogą. Co innego jak skręciłem na Długosiodło. Zrobiło się całkowicie ciemno, ale mocne przednie światło sprawiło, że teraz jazda była zdecydowanie przyjemniejsza/bezpieczniejsza.



Dane wyjazdu:
185.28 km 3.00 km teren
08:30 h 21.80 km/h:
Maks. pr.:63.42 km/h
Rower:MTB

XIX Konecki Maraton Rowerowy

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 12.09.2012 | Komentarze 0

Pobudka z samego rana, spoglądam za okno i niestety pada. Szybkie ogarnięcie i ruszamy na trasę. Już na początku są całkiem ciekawe podjazdy. Mimo, że jest mokro na góralu można było całkiem nieźle się rozpędzić. Nawierzchnia była całkiem ok, ale tylko na początku (późniejsze asfalty nie były za dobre dla szosowców).

Drugi punkt kontrolny był w Samsonowie, gdzie znajdują się ruiny huty:

Ruiny huty w Samsonowie © chrabu


Deszcz powoli ustępuje i kilka kilometrów dalej przy okazji podbijania karty zdejmujemy płaszcze/peleryny. Na tym punkcie wyprzedza nas grupa z kilkoma osobami w bluzach Mazovii.

Na podjazdach dzielna walka, ale i tak się rozdzielamy:

Grupa się rwie... © chrabu


Za to później są zjazdy:

Jak podjazdy to i zjazdy © chrabu


Na tym zjeździe jesteśmy za grupką z cienkimi kółkami, spotkamy się z nimi jeszcze kilkukrotnie. Nie gonimy ich, nie ma to sensu. Złapaliśmy ich na kolejnym punkcie i postanawiamy się podczepić, zawsze to łatwiej.

Ruszamy z punktu w około 10 osób, zaczyna się długi podjazd, powoli przesuwałem się do przodu, ledwo utrzymałem się za prowadzącą trójką. Paweł z Mietkiem dość blisko za nami, na resztę trzeba było trochę zaczekać. Tempo było naprawdę mocne, przynajmniej jak na mtb z kapciem 2.1 (przodownicy mieli wąziutkie baloniki).

Z pod sklepu przodownicy grupy ruszają chwilę przed nami, 200 metrów to już za duża przewaga. Nie gonimy, jak mieliśmy jakieś 300-400 metrów straty zapada decyzja, że jednak gonimy. Prowadzę ten nasz pościg, 35-40 km/h nie daję za dużych rezultatów. Grupa znowu się rwie, odpuszczamy, bo jeszcze sporo kilometrów przed nami (to był chyba gdzieś między 40-50) Swoim tempem dojeżdżamy do Szydłowca, gdzie wcinamy "czeskie ciastko" w cukierni. Ratusz akurat w remoncie:

Ratusz w Szydłowcu © chrabu


Za Szydłowcem mija nas kolarz na szosówce, jak się później okazało był to fredii. Z racji tego, że byliśmy na rowerach górskich wybraliśmy krótszą drogę do Przytyku, przez las - drogę gruntową. Z późniejszych porównań liczników wynikło, że zaoszczędziliśmy 4 kilometry. Jakież było nasze zdziwienie gdy powitaliśmy się ponownie z Michałem, a kilka kilometrów później doszła nas grupa z podjazdów (w końcu odjechali nam przed Szydłowcem, a tam też krótko nie siedzieliśmy). Próbowaliśmy się za nimi utrzymać, przed samym Przytykiem nam odjechali, ale spotkaliśmy się tradycyjnie pod sklepem.

Podczas przerwy dojeżdża nasz domkowy współlokator - Stasiek. Poprosił o popilnowanie roweru. Jacek postanawia ruszyć, mamy go zaraz dogonić. Z grupą pościgową nie powinno być to trudne, ale chłopaki widzą, że z Pawłem pilnujemy roweru, więc odjeżdżają. Stasiek za chwilę się pojawił, my zaczynamy pogoń. Z Przytyku do Potworowa jest około 15 kilometrów. Na prostej za miastem próbuje ocenić odległość, po słupach kilometrowych wynika, że jesteśmy za nimi jakieś pół kilometra, przed grupą jest jeszcze Jacek.

Gonimy, prędkość mam w przedziale 18-22 km/h i nie jest to wysiłek jak na spacerze. W grupie lecieliśmy około 30km/h. Fakt, zmieniliśmy kierunek jazdy i teraz jest mocno pod wiatr. Mam wrażenie, że z pościgu będą nici, jednak grupa powoli się przybliża. Na jednym z lekkich podjazdów (bardzo lekkich w porównaniu do początku trasy) naciskam mocniej na pedały i trzymam prędkość ponad 20 km/h, depcze dalej po podjeździe, grupa jest już jakieś 200-300 metrów przede mną. Patrze w tył, Paweł został. Szybka analiza i postawiam dalej gonić. Dogoniłem grupę na 8km przed Potworowem, niecałe 7km wymęczającej pogoni. W końcu mogę usiąść na kole. Paweł też dobił do grupy, musiał męczyć się samotnie jeszcze 4 kilometry. Na tym odcinku mijalismy też Michała, który miał pecha i złapał gumę. Nasz mały "peleton":

Mały pociąg © chrabu



Późnij znowu w trójkę ruszyliśmy do Klwowa...

Klwowski rynek © chrabu


...następnie do Przysuchy. Spotkaliśmy jadącego w przeciwną stronę Staśka. Okazało się, że ktoś go źle pokierował w Potworowie i zamiast na Klwów pojechał na Przysuchę. Powoli czujemy się spragnieni większego posiłku, trochę braknie nam sił, początkowe tempo daje się we znaki. Tuż przed samą Przysuchą, po ponad 135km, średnia spada poniżej 23 km/h. Po drodze mijaliśmy jeszcze taki oto obiekt sakralny:

Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa (Sady-Kolonia) © chrabu


W Przysusze zatrzymujemy się w pizzerio-kebabowni. Dojeżdża do nas grupa na kolarzówkach. Ruszyli półtorej godziny po nas, ale są w tym samym miejscu. W sumie mnie to nie dziwi, po tylu kilometrach mogli to spokojnie nadrobić. Jednak okazało się, że chłopaki jadą krótszy wariant - 135. W dodatku impreza, którą zakończyli około 4 w nocy miała przełożenie na jazdę.

Bardzo dobry posiłek daje nam siły na kolejne kilometry. Przyspieszamy, atutem jest jazda przez las, który osłania nas od wiatru. Przebijamy się przez Końskie, w Modliszewicach kolekcjonujemy ostatnią pieczątkę.

Ruiny dworu obronnego w Modliszewicach © chrabu


Dotarliśmy do na miejsce koło 19:30. Późno, ale traktowaliśmy przejazd czysto turystycznie. Krzychu z naszego domku był bodajże koło 16, a i tak nie był zadowolony, ale miał inny cel. Pogdaliśmy o ultra maratonach i chyba czas poważniej pomyśleć o starcie w Bałtyk Bieszczady Tour, kolejna edycja za dwa lata.

Na koniec kiełbaska z ogniska i zasłużone piwko. :)

Kategoria >100km, 2012, MTB


Dane wyjazdu:
139.22 km 0.00 km teren
05:26 h 25.62 km/h:
Maks. pr.:55.34 km/h
Rower:Szosa

Płock

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 0

Plan na powrót był prosty, podjechać do Płocka a później zaliczając kolejne gminy kierować się drogą krajowa nr 62 w stronę Nowego Dworu Mazowieckiego.
Wybrałem trasę przez dk nr 62 dlatego, że kolega ( Panie Jarku, Pan wie kto! ;) ) potwierdził mi asfaltowe pobocze na całej długości. Cóż, pobocze owszem było, ale dopiero na wysokości Zakroczymia. Chociaż to nie do końca było pobocze, tylko ciąg-pieszo rowerowy - w sumie takie pobocze oznaczone znakami poziomymi i pionowymi. Więkoszśc trasy miało pobocze żwirowe. Droga była jednak dość szeroka i nie było problemów z osóbkami, z tirami prawie też nie, ale o tym później.

Przed wyjazdem pytałem koleżanki z Płocka co warto zobaczyć. Co ciekawe w ramach informacji jakie wydarzenie mi podesłała (oprócz atrakcji): Wyścig kolarski.
Zobaczyłemm jak ma przebiegać trasa i obawiałem się o to jak podjadę na rynek.
Nie było żadnego problemu, a nawet przejechałem się kawałkiem trasy i zawitałem na mecie (chyba była jakaś świeża farba bo została mi na oponach):

Meta 51. edycji Wyścigu o Puchar Ministra Obrony Narodowej © chrabu


A tak prezentował się rynek (w tym słońcu nie widziałem na ekranie taczfona, że ucinam wieżyczkę):

Płocki rynek © chrabu


Były też teamowe auta:

Płocki rynek #2 © chrabu


Ludzi za dużo nie było, na mecie pustki, ale to dlatego, że do finiszu były dobre 2-3 godziny. Nie miałem zbytnio ochoty/czasu czekać, ale na finiszu ludzie już byli i wyglądało to tak:



Wracając jednak do tirów, to w większości wyprzedzały z odpowiednim odstępem.
Znalazł się taki jeden z literką D w kółeczku, który odstępu nie zachował. Na jednym ze zjazdów jak miałem lekko ponad 50km/h wyprzedził mnie na żyletkę (mój błąd, powinienem ustawić się na środku pasa), co gorsza w cale wolno nie jechał. Pęd powietrza po jego przejeździe dość mocno mną szarpnął. Dobrze, że nic się nie stało. Kolejne tiry z tego ciągu zachowywały mega odstęp. :)
Później jeszcze dość blisko przejeżdżały autobusy... w eskorcie policji. Chyba byli to kibice Wisły Płock jadący na wyjazd do Radomia.

Rodziciel powiedział, żebym zajechał do Czerwińska bo jest tam... no właśnie zapomniałem. Telefonów nie odbierał, ale zorientowałem się po tej metropolii, że musiało chodzić o kościół z XII wieku. Kościół prezentował się tak:

Sanktuarium maryjne w Czerwińsku n. Wisłą © chrabu


Jak wychodziłem to spotkałem innego kolarza. Spytał czy mam pompkę, bo złapał gumę a swoją nie może wtłoczyć za dużo powietrza. Po oglądzie jego sprzętu i swojego, odparłem, że owszem mam pompkę, ale z racji jej miniaturowych rozmiarów nie wiem czy wciśnie więcej powietrza. Okazało się, że ten mikrus nawet trochę potrafi.

W Modlinie zobaczyłem zjazd na lotnisku, podjechałem zobaczyć jak się prezentuję.
Samochodów na parkingu tyle ile na wyprzedaży w Media Markcie. Terminal:

Lotnisko w Modlinie © chrabu


Na koniec, na Radiowej, wyprzedzałem parkę rowerzystów, jechałem minimalnie szybciej niż oni (~30 km/h), więc manewr trwał jak wyprzedzanie tira maluchem. Jak zrównałem się z prowadzącym gościem to usłyszałem: Pan uważa tam z przodu na fotoradary. :D



Dane wyjazdu:
109.56 km 0.00 km teren
04:13 h 25.98 km/h:
Maks. pr.:47.15 km/h
Rower:Szosa

a po pracy Koszelówka

Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 19.08.2012 | Komentarze 0

Po pracy pojechałem do Koszelówki, w sumie tylko na nocleg. Na miejscu czekała karkówka i piwko. Pod prysznicem była też ciepła woda, co mnie bardzo ucieszyło. Chociaż na początku zaczęła lecieć zimna i spodziewałem się ponownej krioterapii (przed rokiem cały czas była lodowata). Na szczęście po chwili była już cieplejsza, aczkolwiek na jedną osobę ledwie tej wody starczyło...

Po drodze spokojnie. Leszno nadal rozkopane, trochę meandrowałem, bo wróciłem objazdem na główną trasę a tam niby przejazd jest, ale po żwirze. Później na jakieś wiosce zobaczyłem całkiem ciekawe ogrodzenie:

Zamkowe ogrodzenie © chrabu


Przed samym Gąbinem zrobiło się dość chłodno, temperatura powietrza zmieniła się natychmiast, niczym prądy wodne.



Dane wyjazdu:
141.06 km 0.00 km teren
05:18 h 26.62 km/h:
Maks. pr.:46.07 km/h
Rower:Szosa

U źródła... Warka

Środa, 15 sierpnia 2012 · dodano: 15.08.2012 | Komentarze 0

Chciałem dzisiaj zrobić stówkę, pomysł na wyjazd przyszedł mi do głowy wczoraj wieczorem. Zastanawiałem się czy zrobić to dzisiaj, czy może przełożyć na weekend.
Czym bliżej wyjazdu tym bardziej się wahałem, bo długo się zbierałem i z domu wyszedłem po 13. Obliczyłem szacunkowy czas przejazdu i postanowiłem pojechać tak jak pierwotnie zakładałem.

Za Nadarzynem napotkałem fajny pałacyk wraz ze sporym parkiem. Zdjęć nie mam, dla zainteresowanych polecam wygooglać - park pałacowy Młochów.
W Tarczynie ciekawy był pomnik jabłka, ale znowu zdjęcia brak.

Do Warki dojechałem całkiem sprawnie, lekko, co zapowiadało gorszy powrót. Nie myliłem się, zgodnie z prognozami wiatr dawał się we znaki.
Na rynku zrobiłem sobie chwilę przerwy. Nawiązałem rozmowę z miejscowymi, starszymi ludźmi. Po miłej pogawędce spytali czy nie poratuje trzema złociszami.
Z racji tego, że mój budżet jest jak ilość paliwa w samolotach Ryanair musiałem odmówić. A tak prezentował się rynek:

Warecki rynek © chrabu


Na wyjeździe zrobiłem jeszcze zdjęcie browaru. Ilość silosów robi wrażenie, ile to litrów piwa...

Browar Warka © chrabu


Po tej przerwie straciłem cały pęd, ciężko było mi się wkręcić na obroty. Pewnie za sprawą oszczędzania nawadniaczy. Na nieszczęście przez długi czas nie było sklepów, same bary i kebaby. W dodatku na mapie miałem złą drogę, okazało się, że to co miało być asfaltem nigdy go nie widziało. Minimalnie zmineiłem trasę, trafiłem też na otwarty sklep, choć pora też już niewczesna. Co ciekawe, od tej pory, otwartych sklepów było wiele.

Podsumowując, kolejna setka przejechana, pękło 7 tysięcy, tym samym przejechałem już więcej niż przez cały zeszły rok ( z drugiej strony "poważniej" zacząłem jeździć od maja).



Dane wyjazdu:
110.85 km 0.50 km teren
03:57 h 28.06 km/h:
Maks. pr.:44.73 km/h
Rower:Szosa

powrót z Szarłatu

Niedziela, 12 sierpnia 2012 · dodano: 13.08.2012 | Komentarze 0

Wracałem trochę inną trasą, przy okazji pozbierałem ślady do UMP.
Mimo niedzieli, udało mi się dość szybko znaleźć otwarty mały sklep.
A w sklepie ekspedientka i tubylec odziany w garnitury – sączący piwko.
Od razu zagadał:
- Pan to z olimpiady wraca tak ubrany?
Odpowiedziałem, że nie, za to do kontrowensywny przeszła ekspedientka:
- A może Ty wracasz z olimpiady?
-Ja? Dlaczego?
-Tak elegancko ubrany.
Wyszedłem ze sklepu w dobrym humorze, tak samo jak pozostała dwójka.

W Warszawie jeszcze trochę pogoniłem, jazda od świateł do świateł męczy zdecydowanie bardziej. Mimo zdecydowanie wyższej średniej dużo czasu nie zaoszczędziłem. Najwidoczniej miałem ciut dłuższe przerwy.

Po drodze cyknąłem kościółek (w piątek w blasku zachodzącego słońca prezentował się znacznie lepiej):




Dane wyjazdu:
117.06 km 0.50 km teren
04:37 h 25.36 km/h:
Maks. pr.:46.07 km/h
Rower:Szosa

Szarłat

Piątek, 10 sierpnia 2012 · dodano: 13.08.2012 | Komentarze 0

Rano praca, a po 16: Korki, korki i jeszcze raz korki. Wyjazd w piątek ze stolicy to tragedia, pierw stała Szwedzka, a później ciasno na Łodygowej aż do Kobyłki. Dobrze, że mogłem to jakoś objechać.
Przy tych objazd podczepiłem się wraz z innym rowerzystą pod śmieciarkę, sporo to daje. Po przekroczeniu dk nr 8, ruszyłem za autobusem, jednak nie znam trasy i takie ryzyko nie jest dla mnie. Chociaż niewątpliwie przyspieszyłoby to czas przejazdu.
Chwilę później wyprzedziły mnie dwa skutery. Pomyślałem, może one dadzą jakąś osłonę aerodynamiczną. Goście byli zdziwieni jaki ich dogoniłem przy 45km/h, w sumie to mogłem wyprzedzić, ale chciałem się ustawić za nimi. Jednak oni obrali inną taktykę, jeden zjechał na stację, a drugi postanowił mnie zgubić. Z braku odczuwalnych efektów zwolniłem.
W Długosiodle wyprzedziłem dwóch chłopaczków na rowerach. Jak to działa człowiek na szosie i w ubraniu na ambicję? Jeden tak się uczepił, że zgubił swojego kolegę…

Na miejscu byłem przed 21, gdzie otrzymałem pyszne jadło. :)

Z ciekawostek, na jednej z bocznych dróg, pewna Pani przy dojeździe do skrzyżowania mrógneła mi światłami – miło z jej strony. Jeszcze było dość jasno, wydawało mi się, że jestem lepiej widoczny.



Dane wyjazdu:
200.30 km 22.00 km teren
09:11 h 21.81 km/h:
Maks. pr.:52.74 km/h
Rower:MTB

TdK

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 1

Paweł zaproponował wycieczkę wokół Kampinosu. Start grupy miał nastąpić w Sochaczewie (część ekipy miała dojechać pociągiem). Umówiłem się z Pawłem w Brwinowie, stamtąd pojechaliśmy na miejsce zbiórki do Sochaczewa. Rano pogoda wyśmienita, w końcu chłodno.
Wychodząc z domu chwilę przed 6 było jeszcze słonecznie, jak skierowałem się w stronę Pruszkowa ujrzałem groźnie wyglądające chmury, wkrótce przykryły całe niebo. Na szczęście tylko delikatnie po mżyło. Aleje Jerozolimskie o tej porze były puściutkie, kolejny plus porannej jazdy.

Na miejscu zebrało się 12 osób, ruszyliśmy w trasę. Tempo było dość sprawne, w okolicach 26-28 km/h. Pierwsza przerwa dość szybko w Tułowicach, później w sklepie spożywczym w celu spożycia śniadania. Wtedy też odkrywamy mix lemoniady i piwa, w upały bardzo dobre połączenie. Dość lekkie (2-2.6%) i orzeźwiające, polecam.

O chatce i innych atrkcjach nie będę pisał, gdyż zostało to już omówione. W Kampinosie w końcu wjechaliśmy w teren. Patyk z pod koła przestawił mi czujnik kadencji, musiałem się zatrzymać i później gonić grupę.
Sekcja piaszczysta skutecznie nas podzieliła. Dojechaliśmy do końca lasu bodajże w 5 osób, na resztę trzeba było poczekać kilka minut. Nie dziwię się, bo niektórzy byli na trekingach i opony na piach zbytnio się nie nadawały. A chwile wcześniej Pawrozik mówił, że mogłem pojechać szosówką...

Na koniec wycieczki postój w Małym Białym Domku. Tutaj trochę dłuższa przerwa, piwo wielce wskazane.
Później jeszcze chwilę lasami i rozjazd na Młocinach.
Zapowiadana była trasa w okolicy 150km, wyszło coś około 90 (okazało się, że był to specjalny odstraszak). Cieszyłem się, że jednak jechałem prosto z Warszawy, bo liczyłem na trochę więcej kilometrów.

Na Ochotę przedostaliśmy się we czwórkę, Pawrozik, Piekar i "starszy Wymiatacz". Wymiatacz podyktował nam mocne tempo, zwłaszcza na "podjazdach" na Prymasa. Ledwie się za nim utrzymałem, nasz peleton się rozciągnął. W sumie to przez te 10 kilometrów zmęczyłem się bardziej niż przez poprzednie 160...
Pożegnaliśmy się z Wymiataczem i pojechaliśmy na regeneracyjny posiłek. Później każdy udał się w swoją stronę.

W czasie wycieczki umówiłem się jeszcze na Bemowie. Z racji brakujący 33km, pojechałem okrężną drogą w celu odfajkowania kolejnej dwusetki.

Trasa Tour de Kampinos:
Kategoria > 50km, >100km, 2012, MTB